Ile razy już poległam, ojej! Ile razy rzuciłam wykrojony materiał w kąt? Szkoda gadać ;)
Ale zawsze po kilku - w porywach do kilkudziesięciu dniach wracałam, przemyślałam i coś tam stworzyłam.
Kiedy zabierałam się za szycie na poważnie, nie wierzyłam, że w ogóle jestem w stanie to robić.
- Kto? Ja? -z moją niecierpliwością i okropnie cholerycznym charakterem ;)
Ale kiedy po iluś tam próbach, nawet mama (przypominam, że krawcowa ;) zaczyna mnie chwalić. No to nie! Ja się nie poddam!
Poza tym koleżanki chcą moich kreacji, chwalą, a nawet na wesela chodzą... No lepszej motywacji nie znajdę ;)
Te moje "cuda" to dzięki tym osprzętowaniom wychodzą:
Cudowny Łucznik Kinga - co prawda lubi mieć swoje humorki, czym doprowadza mnie istnie do szaleństwa! Wiem, wiem to już nie te dawne porządne Łuczniki, ale ten starusieńki mamusi przez pewien czas nie działał, a kiedy już go naprawiłam - to stwierdziłam, że do Kingi już tak się przyzwyczaiłam, że nie odpuszczę jej ;)
Tradicjona : nożyczki, szpilki. mydełko krawieckie ( oj na wykończeniu ;) ), agrafka i rozprówaczka - jakkolwiek się to nazywa. Jeśli chodzi o igłę i nitkę, są tak oczywiste, aż zapomniałam o nich.
Metr - no to oczywistość ;)
Moje kolorowe niteczki, których wciąż przybywa i przybywa ;)
Jak się okazuję nawet przy tak małym zestawie da się niejedno cudeńko stworzyć, o czym mam nadzieję Was przekonam.
Jeśli chodzi o inspirację, to lubię podpatrzeć na innych blogach co tam koleżanki po fachu tworzą ;)
Jeszcze nie przyszło mi jakoś do głowy, żeby choćby Burdę kupić, ale trzeba to zmienić- muszę sprawdzić co tam ciekawego. A Wy skąd czerpiecie swoje pomysły?
Panna A.
P.S.
W jednym z kolejnych postów pokarzę, co stworzyłam z tego przywiezionego przez Panią M. materiału, zapraszam :D !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz